czwartek, 11 sierpnia 2016

Rozdział VII ,,Wszystko ci odpuszczę''



Rozdział VII
,,Wszystko ci odpuszczę’’

               Los Angeles w południe było zapełnione ludźmi. Większość populacji właśnie kończyła pracę, a następnym kierunkiem, w jaki się udawała, były centra handlowe. Wielkie budynki przepełnione reklamami, sztucznie uśmiechniętymi ludźmi i kolorowymi wystawami. Każdy lubi przyjść do takiego miejsca i kupić coś, posiadać jakąś rzecz i mieć wreszcie ją na własność. Ironiczne jest to, jak dla ludzi ważniejszy był wygląd, niż to, co inni, o nich sądzą. Thomas od wielu lat przyglądał się uporowi ludzi i coraz większemu cynizmowi. Nie trzeba wspominać, że był zrozpaczony postępkiem ludzi, a co za tym szło, większej uciesze Szatana. 
                 Mistrz tak się zapomniał w swoich przemyśleniach, aż prawie wpadłby na jakąś obcą mu zupełnie osobę. W samą porę chwyciła go blond włosa piękność, za ramię i odsunęła od przechodnia.
                              - Mistrzu wszystko dobrze? – spytała z lekkim zmartwieniem w głosie.
                               - Oczywiście, po prostu się zamyśliłem – odparł i odsunął się od dziewczyny.
Tom zdał sobie sprawę, że dotyk dziewczyny nie był tak przyjemny, jak Billa. Nigdy mu jakoś nic nie sprawiało przyjemności, wyzbył się jej, i jedyną przyjemność, jaką doświadczał, była od Pana podczas modlitwy, a tymczasem dotyk Billa był jeszcze przyjemniejszy i chociaż zakazany Tom nie mógł się powstrzymać.  Natomiast dotyk Alissy sprawiał mu jakiś nieopisany ból, nie potrafił to wytłumaczyć, ale nie chciał go.
                                 - O czym myślisz Mistrzu? – dopiero po słowach dziewczyny, mężczyzna zdał sobie sprawę, że znowu zaczął tak zwanie ,,marzyć o niebieskich migdałach’’.
                                  - To nic takiego ważnego, naprawdę.
                                  - Myślisz o Billu, prawda? – po plecach Thomasa przebiegł nieprzyjemny prąd, ręce mu się zaczęły nagle pocić, a policzki go strasznie zapiekły.
                                   - Mówiłem, to nie jest ważne, chodźmy, jesteśmy już niedaleko – przyśpieszył kroku, wyprzedzając ją i szedł przed siebie, w jak najszybszym tempie, chciał się znaleźć jak najszybciej w kościele.
               Kościół pod wezwaniem świętego Jose Maria Escriva, znajdującym się na obrzeżach miasta, słynnego na cały świat – Los Angeles, upadłe anioły, a w nim taka piękne budowla. Jedyne czyste miejsce, w tym brudzie. Biały budynek z czarnym dachem i wielkim, drewnianym krzyżem, zamieszczonym, nad drzwiami wejściowymi. Metalowe drzwi ustawione, po jednej i po drugiej stronie, wskazywały, gdzie się udać, żeby dojść do świętego miejsca, umiłowanego przez Pana.
                                      - Teraz droga Alisso, musimy się pożegnać, mam nadzieje, że mnie rozumiesz? – dziewczyna kiwnęła głową i się uśmiechnęła, odeszła w inną zupełnie stronę. Mimo tego, że przyszli razem, już do modlitwy muszą się stawić sami.
Wielka sala kościelna urządzona w nieskazitelnym stylu, kolorowe witraże, biała marmurowa posadzka, czarne, długie ławki oraz piękny ołtarz, pełen świeżych kwiatów i palących się świec. Thomas zdjął buty i postawił, gdzieś w rogu sali. Nabrał trochę na rękę wody święconej i przemył swoją twarz oraz ręce, parę niewinnych kropel spadło, na białą koszulę robiąc delikatne plamki, na materiale. Bosymi stopami podszedł, aż pod sam ołtarz i uklęknął przed nim. Jego umysł postawił się w zupełnie innym świecie, innej rzeczywistości. Serce Thomasa tak się otworzyło, że było gotowe, na wszystko, słuchało słów swojego Pana, który chciał poprowadzić swojego wiernego sługę w odpowiednie miejsce.
                     Mistrz został przeniesiony w jakieś ciemne miejsce, znalazł się na jakimś pustym, bardzo długim korytarzu. Za sobą i przed sobą widział tylko ciemność, a po bokach ścianę z marmuru, która mimo tak ponurego miejsca, dawała swoim białym kolorem namiastkę światła.
                                         - Tom! – do wrażliwych uszu, mężczyzny, którego imię zostało wypowiedziane, dotarł ton głosu, który świetnie znał, rozpoznałby go wszędzie i w każdym stanie.
                                           - Bill! – szybko ruszył, biegnąc ile sił w nogach. Nie myślał, o niczym innym, jak o bezpieczeństwie chłopaka.
                                                  - Tom? Tom! Gdzie jesteś!? – Ciemnowłosy chłopak był tak przestraszony, że krążył, po tym zwariowanym labiryncie. Nie miał pojęcia, jak się tutaj znalazł, dlaczego tak się boi i przed czym ucieka, ale tak bardzo się tego ,,czegoś’’ się bał, że nie myślał, o niczym innym, jak znaleźć się szybko w ramionach Mistrza.
                  Znajdywali się w jednym miejscu i szybko uciekali, pojawiając się w zupełnie innym. Raz do góry nogami, raz na jakimś skrzyżowaniu, w ślepej uliczce, wykrzykiwali swoje imiona i jak szaleni siebie szukali.
                                                     - Tom proszę cię! Gdzie jesteś! – Bill był tak zrozpaczony, że już nie panował nad swoimi uczuciami, serce biło mu strasznie szybko, po bladych policzkach leciały słone łzy, a ręce mu się trzęsły, jak nigdy.
                                                      - Bill jestem naprawdę blisko! Błagam ciebie wytrzymaj! – Mistrz szybkim tempem pokonywał każdy zakręt, nie myślał o niczym innym jak się dostać do chłopaka. Serce biło mu tak w przewrotnym tempie, że nie potrafił nad nim zapanować.
Ciemnowłosy Kaulitz oparł się o ścianę i zaczął się powoli zsuwać na ziemię, kiedy usiadł, już na dobre się rozpłakał.
                                                          - Tom! Boje się! Naprawdę się Boję! – złapał się za włosy u nasadzie i zaczął je mocno ciągnąć.
Takie słowa działały na Toma, jak jakiś poganiacz, nigdy jeszcze tak szybko nie biegł i jeszcze nigdy nie był tak czujny. Starał się wytężyć swój słuch najbardziej, jak tylko się da i dokładnie kierować się, za płaczem Billa. Sam coraz bardziej czuł strach, chociaż nigdy tak naprawdę nie doświadczył jego, to teraz wiedział, co czują śmiertelnicy, prości ludzie, którzy każdego dnia spotykają się, z różnymi problemami.
                                                             - Bill! – Wreszcie znaleźli się na tym samym korytarzu. Kaulitz uniósł głowę do góry i spojrzał na Mistrza. Podniósł się i od razu zaczął bieg w stronę Thomasa, ten również nie był mu długo dłużny i od razu wystartował, rozkładając ręce, do uścisku.
                 Wpadli sobie w ramiona i od razu się zaczęli dotykać, po twarzy, szyi, rękach, ramionach, tulili się, a po krótkiej chwili zaczęli się namiętnie całować. Ich języki poszły w namiętny i bardzo szalony taniec. Ocierały się o siebie, badały całe wnętrze ust, jedno przepychało drugie, ale nie przeszkadzało im to, cieszyli się sobą nawzajem. Nie wiadomo, w jaki sposób znaleźli się nagle na łóżku w hotelu i nie przestawali się całować i jedno, i drugie chciało dominować. Wreszcie Tom odpuścił i to on zajął pozycję leżącą. Kaulitz usiadł na biodrach swojego mistrza, ale teraz kogoś, na pewno więcej i powoli zaczął pocałunkami schodzić w dół ciała mężczyzny. Słodkie palce rozpięły koszule Toma, a delikatne usteczka robiły mokrą ścieżkę prowadzącą do rozporka.  Thomas przymknął oczy, wygiął delikatnie plecy i się obudził. Alissa oklepywała go po twarzy, a nad nim znalazł się już niezły tłumek gapiów. Mistrz szybko zerwał się do siadu, co zapoczątkowało ostrym bólem głowy.
                                 - Mistrzu, nie tak szybko musisz odpocząć, karetka już jedzie – powiedziała zmartwionym głosem dziewczyna.
                                   - Jaka karetka? Nie mam zamiaru nigdzie jechać! – uniósł głos i złapał się za głowę – Alissa musimy szybko wracać do hotelu.
                                    - Proszę pana, nie ma mowy, lekarz musi pana zbadać – Ksiądz pracujący w tym kościele był równie zmartwiony.
                                         - Naprawdę mi nic nie jest, natomiast innej osobie, już może coś być – nie powiedział nic więcej, tylko podniósł się z zimnego marmuru i staną przed mężczyzną w czarnej sutannie.
                                           - Proszę Księdza, mogę się wyspowiadać, to naprawdę ważne – szepnął do ojca, a ten skiną tylko głową, a gestem ręki wskazał na drewniany, mały domek, który robił za konfesjonał.
              Pierwszy wszedł do środka ksiądz, zapalił światło i założył na swoje ramiona stułę. Thomas wszedł drugimi drzwiami do środka, klękną na małym podołku, głowę delikatnie schylił, a łokcie oparł o drewnianą półeczkę przed sobą.
                                            - Co mi chciałeś wyznać synu? – spytał szeptem ksiądz.
                                             - Proszę księdza, żyję chyba z demonem, diabłem, nie wiem, co się ze mną ostatnio dzieje – wyszeptał, ledwo co wstrzymywał łzy.
                                               - Proszę rozwiń to – zachęcił go do tego kapłan.
                                                - Zakochałem się ojcze w chłopaku, ja bym dla niego Boga rzucił – ostatnie słowa ledwo wyszeptał, łzy leciały mu, nie ustanie.
Kapłan milczał przez dłuższą chwilę. Dla Toma te minuty oczekiwania były istną torturą.
                                                   - Bóg jest miłością, to piękne, że chcesz kochać, ale kogo to już nieważne – słowa ojca bardzo zdziwiły mistrza, bo powinien właśnie go wyrzucić z konfesjonału i kościoła, a ten poparł jego niewinne zakochanie, ale czy jest takie niewinne, jak się wydaje? To już na pewno czas pokaże.
                                                      - Ksiądz popiera moje uczucie?
                                                       - Oczywiście, jeśli nikogo nie krzywdzisz, to oczywiście, że popieram, nikt nie spowiada się z miłości do drugiej osoby.
                                                        - A-ale ta osoba mnie sprowadza na złą stronę – starał się przekonać kapłana do zmiany swojego zdania, o popieraniu homoseksualizmu, kiedy to raczej on sam chciał siebie oszukać, niż księdza. Próbował sam siebie przekonać, że to złe, ale jednocześnie bronił się przed tym, jak przed ogniem piekielnym, mimo tego, że wchodzi do niego cały czas.
                                                          - Trzeba się oprzeć pokusie, albo zmienić osobę, ale na pewno nie bronić się przed miłością, bo z tego więcej szkód będzie niż dobra.
                                                           - Tak ksiądz ma rację, lepiej z nim porozmawiam, o swoich uczuciach prawda? – dopytał, chcąc się upewnić, czy powinien tak zrobić.
                                                            - Masz zupełną rację, czy jeszcze chcesz coś wyznać, przed Bogiem?
                                                            - Nie, proszę księdza – po czym wyszedł z konfesjonału.
           Odetchnął pełną piersią, wreszcie wiedział, co ma teraz robić. Od razu wyszedł z kościoła, zupełnie zapomniał o Alissie, która chyba jeszcze została w kościele. Zadowolony szedł na bosych stopach, w stronę hotelu.

6 komentarzy:

  1. Muszę przyczepić się do kilku rzeczy. W niektórych miejscach wstawiałaś przecinki zupełnie niepotrzebnie, a gdzie indziej ich nie było. Zdarzyło ci się też stawiać je tam, gdzie powinnaś zacząć już nowe zdanie. I wyłapałam też małą literę po kropce. Akcja od obudzenia Toma była boim zdaniem nieco chaotyczna.
    W ogóle to piszac wcześniejsze zdanie miałam deja vu. Serio, odniosłam silne wrażenie, że już to pisałam. Przewidziałam nawet następne zdanie, którego zdecydowałam się nie pisać, bo zdawało mi się trochę takie... chamskie? Teraz go nie pamiętam, jejku. Chyba jestem jakimś prorokiem, bo to nie pierwszy raz. :O
    Ale wracając do tematu - zbyt wiele się nie wydarzyło, ale miło było coś przeczytać. Zaskoczyłam się reakcją księdza. Byłam prawie przekonana, że wszyscy będą mówić Tomowi, że to złe, a tu o.
    Ciekawe co porabia Bill...

    Pozdrawiam,
    An

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje bardzo za tak subiektywną ocenę. Wiem, że mam problem z błędami, staram je się sprawdzać na wszystkie sposoby, ale ja ich po prostu nie widzę jakoś. Poszukuje bety, ale ciężko jest taką znaleźć do twincestów. Ogólnie rozdział jest bardzo przejściowy, jutro wyjeżdżam i chciałam coś wstawić, żeby nie było, że znowu długo to trwa. Ogólnie to wena mnie bardzo opuściła i dlatego trochę nie jasny rozdział, ale to całe opowiadanie jest takie chaotyczne, nie prawda? Dziękuje bardzo za komentarz, to wiele dla mnie znaczy, szczególnie, że robię te błędy, które pewnie większość ludzi odstrasza, więc może niedługo dam ogłoszenie, że poszukuje bety? Bardzo dziękuje za komentarz i pozdrawiam :)
      Autorka

      Usuń
    2. Daj to ogłoszenie na jakiś kilku stronach. c; Sama może bym nią została, gdyby nie to, że mistrzem interpunkcji nie jestem.
      A jeszcze co do chaotyczności - owszem, całe opowiadanie takie jest i to jego urok. Ale nadal myślę, że trochę za bardzo w tamtej sytuacji. Następnym razem możesz opisać jeszcze więcej uczuć towarzyszących Tomowi i podejrzewam, że byłoby lepiej.
      Miłego wyjazdu. :) Mam nadzieję, że wypoczniesz i wrócisz z nowymi pomysłami.

      An

      Usuń
  2. Dość nietypowe jak na twincest (w pozytywnym znaczeniu) i dość nietypowa fabuła jak na BL. Wszystko jest takie magiczne i zwiewne. Trochę przez chaotyczny styl i nierówność rozdziałów - jedne są napisane lepiej niż inne, jakbyś pisała je w mniejszym pośpiechu. I rzeczywiście masz problem z przecinkami, ale jak zazwyczaj jest ich niedomiar, to u ciebie nadmiar. Ale przecież najlepiej uczyć się przez praktykę :) Podoba mi się, że poruszana jest kwestia wiary. Chociaż twoje opowiadanie jest dość fantastyczne, to problem religii i podejścia Kościoła to dość przyziemna sprawa dotycząca wielu gejów. Tom wodzony na pokuszenie... Ciekawa jestem, co z tego wyjdzie.
    Życzę weny i pozdrowienia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, rozdział jest dość wymuszony. Wena mnie zostawiła :( Ciągle się uczę, szczerze powiem, że to moje pierwsze debiutanckie dzieło, inne były takie do szuflady i głupie. Tutaj jest o religii, bogu i fatastyka, a jednocześnie jest to delikatne i takie zakazane. Bardzo dziękuje za komentarz, cieszę się, że przeczytałaś. Oczywiście, będę nad sobą pracować i tobie również życzę weny pozdrawiam :)

      Usuń
  3. Ciekawe. http://zgarnijdarmowedoladowanie.pl/

    OdpowiedzUsuń

Ostrzeżenie

Staram się wyłapywać błędy, ale jestem tylko człowiekiem i nie wszystko daję radę poprawić. Ciągle się uczę poprawności językowych, więc proszę o wyrozumiałość.

Jeśli podoba ci się moja twórczość zostaw komentarz. To wiele dla mnie znaczy.

Na blogu występują brutalne sceny, każdego kogo to uraziło, obraziło, czy poczuło się obrzydzonym, przepraszam, ale OGLĄDASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ

Z przyczyń życiowych jestem zmuszona na zamianę nazwy i też zmiany adresu blogu, przepraszam za utrudnienia.

Jeśli chcesz do mnie napisać - > daisywhite997@gmail.com

Zapraszam również na mojego facebooka -> https://www.facebook.com/profile.php?id=100011149688511

Obserwatorzy